Zgierz - wydarzenia, komentarze, opinie
Użytkownik
Jakie pomysły na rozwiązanie tego problemu ma prezydent Przemysław Staniszewski?
Eksplozja w zakładzie składującym odpady niebezpieczne w Zgierzu
Wybuch zbiornika z nieznaną substancją chemiczną był na tyle poważny, że przez kilkadziesiąt minut nad miastem unosiły się kłęby żółtego dymu.
- Przybyła na miejsce (ok. godz. 13.00) straż pożarna nie zlokalizowała miejsca wybuchu. Po kilku godzinach od zdarzenia zrobiła to jednak straż miejska - mówi jej komendant, Dariusz Bereżewski: - Zapadła wówczas decyzja o ściągnięciu specjalistycznej jednostki ratownictwa chemicznego z Łodzi. Z tego co wiemy, eksplodował zbiornik o pojemności około tysiąca litrów, zawierający nieznaną substancję chemiczną. Z informacji, których udzieliło nam kierownictwo zakładu, była to jakaś mieszanina kwasów - wyjaśnia.
Wszystko wskazuje na to, że właściciel firmy chciał zatuszować całe zdarzenie. - Od godziny 12.50, kiedy doszło do wybuchu, aż do momentu, kiedy powtórnie przybyły na miejsce jednostki PSP minęło co najmniej 6 godzin - informuje komendant Bereżewski.
Specjalistyczna grupa chemiczna z Łodzi zabezpieczyła próbki ze zbiornika. Na razie nie wiadomo czy substancja, która dostała się do atmosfery, była niebezpieczna dla życia i zdrowia.
Offline
Użytkownik
Trwa kontrola po eksplozji w zakładzie składującym niebezpieczne odpady w Zgierzu. Na miejscu pracują inspektorzy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Ustalili, że przyczyną wybuchu był wyciek formaliny. Do eksplozji doszło wczoraj w południe.
https://www.facebook.com/TVPLWD/videos/ … Fk&fref=nf
Offline
Użytkownik
Tykająca bomba ekologiczna pod Zgierzem
Nawet pół miliona ton niebezpiecznych, chemicznych odpadów, może być składowanych na kilkunastu hektarach pod Zgierzem. Na pofabrycznych terenach stworzono tam trzy olbrzymie składowiska, nad którymi nikt nie ma kontroli.
Schowane na uboczu miasta, niedziałające od lat, zgierskie zakłady barwników "Boruta" na pierwszy rzut oka wyglądają jak normalny las. Ale to tylko złudzenie.
Odwiedzającym to miejsce na każdym kroku towarzyszą tony azbestu, w oczy od razu rzuca się również nienaturalny kolor płynącego nieopodal strumyka. Jednak, jak zgodnie przyznają mieszkańcy i aktywiści, najgorsze jest to czego nie widać gołym okiem.
"Może skutkować katastrofą ekologiczną"
Zdaniem ekologów, na kilkunastu hektarach pod ziemią, zakopanych jest tam około pół miliona ton niebezpiecznych dla środowiska substancji. Teren powinien zostać dawno zrekultywowany. Tak się jednak do tej pory nie stało.
- Jeśli doszłoby do wycieku, to skutkowałoby to katastrofą ekologiczną w Zgierzu - uważa Bartłomiej górski, ekolog, działacz społeczny, badacz historii zakładów "Boruta".
W miejscu tym regularnie dochodzi również do samozapłonów. - Zachodzą tam reakcje z gazów, które uwalniają się pod ziemią - tłumaczy Górski.
Nikt jednak nie wie dokładnie co zakopano w ziemi. Zdjęcia satelitarne nie pozostawiają jednak wątpliwości, że szkodliwa dla środowiska działalność trwała tutaj przez długie lata.
Władze są bezradne
Według badań przeprowadzonych w 2005 roku, pod tymi terenami znajduje się zbiornik wody pitnej. Co to może oznaczać dla mieszkańców miasta, nie trzeba chyba nikomu wyjaśniać.
Sytuacją przejmują się mieszkańcy, którzy proszą o pomoc lokalne władze. Tykającej bomby ekologicznej od kilkudziesięciu lat nie rozbroił żaden z samorządów.
Władze tłumaczą, że teren jest prywatny, właściciel zniknął lata temu i dlatego nie można nic z tym zrobić. Trudno jednak wymagać od nich reakcji, skoro w rozmowie z reporterką "Wydarzeń" naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska UM w Zgierzu, Anna Sobierajska przyznała, że władze nie mają wiedzy o tym co jest zakopane w ziemi oraz jak dużo jest tych substancji.
"Chodzi o pieniądze"
Z powagi sytuacji doskonale zdają sobie za to sprawę przedstawiciele starosty Zgierskiego, jednak nie poczuwają się do odpowiedzialności.
- Jako powiat my nie mamy tu żadnych instrumentów to leży w kompetencji marszałka – powiedział Polsat News Wojciech Brzeski ze Starostwa Powiatowego w Zgierzu.
Trwa więc przerzucanie się odpowiedzialnością. Marszalek zrzuca odpowiedzialność na wojewodę, a Inspektor Wojewódzki na władze Zgierza. Koło się więc zamyka, a bomba ekologiczna tyka.
- Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze - podsumowuje Krzysztof Wójcik dyrektor Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Rekultywacja tego terenu może bowiem kosztować co najmniej kilkadziesiąt milionów złotych, których póki co nikt nie ma.
Offline
Użytkownik
Ciekawe co do powiedzenia w tej sprawie mają:
prezydent Przemysław Staniszewski,
zastępca prezydenta Bohdan Bączak,
przewodniczący rady Radosław Gajda
oraz szefowa klubu radnych Przemysława Staniszewskiego Beata Świątczak.
Czekam na ich oświadczenia, ale znając ich podejście do spraw miasta się nie doczekam.
Offline
Użytkownik
Prezydent odbywa wizyty gospodarskie, Bączak nie wie co to jest Boruta i gdzie się znajduję, Gajda zapewne dochodzi do siebie po koncertach szarpidrutów, a Świątczak nie ma nic do powiedzenia, bo Wieczorkowej nie ma już w urzędzie miasta.
Offline
Gość
Andrzej Mięsok na fejsie przykleja kolejne wpisy o odpadach niebezpiecznych w Zgierzu i wypisuje, że władza powinna coś z tym problemem zrobić. A ciekawe co Mięsok poza pisaniem zrobił przez tyle lat zasiadania w Radzie Miasta.
Użytkownik
Mięsok w przeciwieństwie do Staniszewskiego i Bączaka przynajmniej wie o problemie odpadów niebezpiecznych.
Od robienia jest władza wykonawcza czyli prezydent miasta.
Nic w sprawie odpadów nie zrobił żaden z nich począwszy od Jana Czajkowskiego, dalej Zbigniew Zapart, Karol Maśliński, Jerzy Sokół, Iwona Wieczorek oraz Przemysław Staniszewski.
Offline
Użytkownik
Staniszewski w swoim stylu zorganizował spotkanie, z którego nic nie wynika dla perspektyw likwidacji składowisk odpadów niebezpiecznych w Zgierzu.
Obiecuje zajęcie się składowiskami nie będącymi w gestii miasta.
Jeśli ma, to wyglądać jak troska o miejskie lepiej niech nic nie robi.
Offline
Użytkownik
Jedyne co Mięsok potrafi to krytykować wszystko krytykować. Wkrótce napisze interpelacje, że ptaki za głośno ćwierkają i obarczy winą prezydenta. W swojej kampanii wyborczej obiecywał, że zlikwiduje grafitii i ruderę na Długiej, został radnym i nic nie zrobił. Bonifacy zbyt wiele od od niego wymagasz :)
Offline
Gość
Krzysio przedstaw materiał/dokument, z którego wynika, że radny Mięsok obiecał likwidację rudery i grafitii.
Po prostu kłamiesz licząc, że kłamstwo wypowiedziane wielokrotnie stanie się prawdą.
Najwidoczniej przekazywanie kłamstw jest zadaniem trolli związanych z Przemysławem Staniszewskim i Radosławem Gajdą.
Użytkownik
Dobre sobie Staniszewski obiecuje rozwiązanie problemu składowiska odpadów niebezpiecznych na terenie dawnej Boruty podczas gdy w sprawie składowisk, za które odpowiada Miasto Zgierz nie zrobił NIC.
Zapowiadał rekultywację, a jedyne co, to przybyło odpadów nielegalnie dostarczonych na dawne wysypisko przy Szczawwińskiej.
Offline
Użytkownik
znalezione na Facebooku
Katastrofa ekologiczna w pełni.
To jest odciek ze składowiska odpadów niebezpiecznych i innych niż niebezpieczne. Czy Ktoś jeszcze uważa, że składowisko jest bezpieczne?
To co wypływa ze składowiska płynie prosto do ziemi.
Offline
Użytkownik
Niebezpieczne odpady w Zgierzu
Wracamy do sprawy składowiska odpadów niebezpiecznych po byłych zakładach Boruta w Zgierzu.
Po opadach deszczu pojawiły się niepokojące informacje o wyciekających do wód gruntowych chemicznych substancjach. Teren należy zrekultywować, ale nie ma kontaktu z dzierżawca składowiska - Firmą Eko Boruta.
Szacuje się, że na kilkunastu hektarach zakopane są miliony ton substancji niebezpiecznych dla środowiska. Trzy zgierskie składowiska znajdują się na liście tzw. bomb ekologicznych. O konieczności rekultywacji terenu mówi się od lat, jednak dotąd nikt nie rozpoczął porządkowania. Temat powrócił po wybuchu zbiornika na składowisku odpadów, do którego doszło 7 września.
Rekultywacji chce podjąć się prezydent Zgierza, ale nadal czeka na zielone światło od właściciela obiektu - starosty zgierskiego.
Offline